Zaczynamy naszą przygodę z Tymiankiem
Mamy końcóweczkę czerwca....
pozwolenie na budowę.... ( pozdrawiamy i dziękujemy za pomoc P. Basi !!! ) okupione krwią potem i łzami...
posprzątaną działeczkę ( co trwało rok... )
wizytę Pani Dorotki - geodeta uprawniony... słupki deski deseczki.. kolorowe znaczki...
bardzo dobre nastawienie !!! wiarę w ekipę... i zaczynamy !!!!!
Koparki kopią na zmiane mała i duża....
Był nawet Pan archeolog... "coś" znalazł i pojechal to badać... na szczęście dla nas to nie dinozaur tylko fragment jakiegoś naczynia..... podobno w małopolsce to standard..
w kilka dni póżniej szalunki juz prawie zrobione... kręcimy zbrojenie... wypuszczamy rury kanalizacyjne... pod wodę ... lejemy beton !!!!!!
Potem bloczki betonowe by wyjść do poziomu "0" ( murują wszyscy nawet nasze pociechy!!! ) nie spodziewaliśmy się takiej różnicy w terenie.... i trzeba zrobić schody wejściowe których nikt nie planował !!! szukamy necie co nam sie podoba... co się sprawdzi... metodą prób i błędów dogłebną analizą padło na "schody kościelne" jak ochrzcił je mój tata... hi hi (efekt naszych wypocin ponizej.... )
Smarowanie dysperitem,,, ocieplanie styropianem, folią kubełkową... środek zasypany został ziemią i piachem!!! oj działo sie dzialo .... do połowy lipca.... równo w same południe po wylaniu płyty Panowie w liczbie 4 opuścili nas na długie trzy tygodnie !!!!
Zdziwenie ogromne kolejne 10 000 zniknęło....!!!!! ale już wiem gdzie jest kuchnia.. gdzie salon... mój synek stwierdził, że to jego królestwo kolejne kilka dni polewa wodą pierwszą wylewkę z mężem na zmianę !! ponadto urządzmy w salonie meczyki towarzyskie..... Co jeszcze zapadło nam w pamięci??? To "odbiór techniczny" przez psa Misia ( bernardyn taty) i kocicę Walentynę zwierzaki jak w przypadku każdej następnej płyty zostawiły swoje ślady .....
Ekipa pojechała a my sprzątamy..... polewamy i korzystamy z pięknego lata....